Chociaż w powszechnej świadomości Plewiński funkcjonuje przede wszystkim jako fotograf z „Przekroju“, autor słynnych okładkowych zdjęć „kociaków“, efektownych dziewczyn, w jego ogromnym dorobku pojawia się wiele innych wątków i tematów. By pokazać wielkość takiego fotografa, trzeba uważnego, zewnętrznego obserwatora. Właśnie dlatego do pracy z artystą zaprosiliśmy ponownie Wojciecha Nowickiego, pisarza i kuratora.
– [Plewiński] Wystawiał wszystko, o co go proszono: zdjęcia myśliwskie, po wielokroć; fotografie opisujące świat, który się skończył, a dziś wydaje się uroczy, jak reportażyk z wyścigu pojazdów skonstruowanych przez hobbystów; portrety, w tym często kobiet z okładek „Przekroju”, akty, portrety reżyserów i aktorów teatralnych; zdjęcia z Włoch, kiedy przyszło zapotrzebowanie. Rzadko sam decydował o temacie wystawy. Najważniejsze, a przy tym najmniej znane pozostają jednak zdjęcia, które znajdują się w tym albumie: to Plewiński niemodny, nieświatowy, Plewiński uważny obserwator, reagujący szybko – pisze o Plewińskim Wojciech Nowicki, autor wyboru zdjęć w albumie i tekstu. – Autor skłonny zaakceptować błąd, a przy tym nadzwyczaj elegancki. Pożeracz świata, dokumentalista, reportażysta, który robił zdjęcia kaprawym podwórkom, kolejkom, wrzaskliwym handlarkom ulicznym, starcom u kresu: nie należy go zamykać w szkatułce z błyskotkami. Stąd ten album. Żeby zrozumieć słowa Plewińskiego: „Myślę sobie czasem, jakie to szczęście, że ja się za tę fotografię wziąłem, gdyby nie to, zostałbym gryzipiórkiem z biura”. Oraz żeby stało się jasne, że historia polskiej fotografii jest bogatsza o ważnego reportażystę.
W 2018 roku Muzeum Fotografii wydało pierwszy tom poświęcony fotografii Plewińskiego, z wyborem zdjęć i tekstem Wojciecha Nowickiego. Poprzedni album, „Plewiński. Na scenie” pokazywał zdjęcia teatralne krakowskiego twórcy. Tym razem Nowicki sięga do dokumentalnej twórczości fotografa.
/Fragmenty ze wstępu Wojciecha Nowickiego/